Wspomnienia bylego wieznia obozow w Sachsenhausen i Dachau." 1946 Rodzinom Jezow, Grabowskich, Glowinkowskich, Wieczorkow i tym wszystkim Najdrozszym, ktorzy przez slowa serdecznej pociechy podtrzymywali na duchu, a przez zywnosciowa pomoc ratowali od smierci glodowcj, kartki te poswiecam Dr. S. B. SLOWO WSTEPNE. Niniejsze kartki zostaly skreslone z pamieci glownie na podstawie obserwacji i osobistych przezyc, ktore bardzo gleboko wdzieraly sie w pamiec i cala psychike w ciagu piecioletniego blisko pobytu w Sachsenhausen i Dachau. Tym sie tlumaczy, ze opisano tu te dwa przewaznie obozy. Dachau uchodzi za jeden z leprszych obozow. Jako pierwszy. macierzysty oboz Trzeciej Rzeszy, byl czesto nawiedzany przez rozne osobistosci z partii, generalizacji, swiata nauki i prasy. Jesli przeto skreslone tu zycie wieznia i metody postepowania z nim w Dachau podniesc do potegi...trzeciej, mozna z latwoscia wytworzyc sobie obraz, co dzialo sie w innych, gorszych obozach Jak Gusen, Stutthof. Osiecim (Ausschwitz), Lublin, Grossrosen,Mautchausen, Buchenwald, Bergen-Belsen, Neuengamme i in. Dachau, jak zaden inny moze oboz, zmienial nieustannie swoje oblicze. Dachau z r, 1940-1942 nie byl niczym prawie podobnym do Dachau z r. 1943-1945. Duzo sie na to skladalo. Radykalny jednak przewrot wywolalo zezwolenie na otrzymywanie paczek od rodzin z kraju. Z chwila kiedy wiezien przestal bic glodnym, kiedy zywnoscia mogl dzielis sie z innymi, przestal byc traktowany jak rzecz , ktora mozna zdeptac I wyrzucic na smietnik; prysnela zelazna dyscyplina , ludzie dla siebie przestali byc wrogami, owszem dawniejsi kaci stawali si teraz sprzymierzencami i przyjaciolmi. Spadla raptownie smiertelnosc. Dziewiecdziesiat procent wszystkich zgonow ksiezy polskich przypada wlasnie na lata 1940-1942. Tym sie znowu tlumaczy, ze dla stworzenia obrazu Dachau jako obozu uwzgledniono w przewaznej mierze lata do roku 1943. Kartki niniejsze skreslono z pamieci, z tego co wzarlo sie gleboko w swiadomosc. W obozie, do roku 1943, pod groza nawet smierci, nie wolno bylo spisywac zadnych uwag, robic jakichkolwiek notatek. Nawt pozniej ryzyko bylo ogromne I ciagla niepewnosc, czy uda sie notatnik wyniesc na wolnosc. Cyfry przto, dane statystyczne I inne dokumenty sporzadzono juz po uwolnieniu, a pochodza boadz z glownej kancelarii obozowej, badz od naocznych swiadkow. Maja przeto wartosc autentycznych dokumentow. Miano tu wreszcie na uwadze przede wszystkim polskich ksiezy. Dlaczego? Dlatego, ze: 1-o oni stanowili wielka, gdyz blisko 1700 osob liczaca grupe, naogol zwarta I wyrownana; ze 2-o ksieza polscy przechodzili oboz stosunkowo najciezej, sciagajac na siebie nienawisc wladz z podwojnego tytulu - ksiezy I Polakow; ze 3-o wsrod nich najwiecej trafialo sie jednostek, ktore swoja postawa wzbijaly sie na szczyty bohaterstaw. Ilustracje, ktore przedstawiaja prawdziwe sceny z zycia obozu, przygotowal ks. Wladyslaw Sarnik, rowniez wiezien Sachsenhausen i Dachau. OBOZY KONCENTRACYJNE W NIEMCZECH. Oboz to szereg mniej lub wiecej szpetnych barakow, rozmieszczonych wedlug pewnego planu na niewielkim stosunkowo obszarze, ktory jest otoczony szczelnie gestymi zasiekami z drutow kolczastych naladowanych pradem wysokiego napiecia. Ponadto jest on odgrodzony od reszty swiata glebokim i wysokim murem z wiezami strazniczymi. W tak zamknietym terenie o dlugosci powiedzmy 700 metr6w a szerokosci 250 trzymano przecietnie okolo 10-12 tysiecy ludzi, przeznaczonych z reguly na zaglade.1 W regulaminie obozowym w Sachschausen nazwano oboz specialnym zakladem wychowawczym, gdzie swoistymi metodami przetwarza sie sposob myslenia i cala psychike wiezniow. Mysmy poprostu nazywali oboz, zwiaszcza w Dachau, domem wariatow i ta nazwa najlepiej odpowiadala prawdzie. Jak w domu wariatow, tak i w obozie, nigdy nie bylo wiadomo, co czeka czlowieka nie juz za kilka dni lub jutro, ale za godzine, kilka minut nawet; co spotka go na apelu, przy pracy, podczas jedzenia, nocnego spoczynku.... Zaskoczenie na kaidym kroku, niepewnosc w najwyzszym stopniu, ustawiczne zdenerwowanie przyjely tu forme pewnego systemu. Ni stad ni zowad np. wywolano kogos przed brame 2t.j. do wydzialu politycznego zarzadu obozowego i ten ktos na blok juz nie wracal.... W czasie jednej z czestych wizyt SS-man, zwany popularnie szarkiem, uznal szafke za brudna i spisal meldunek, za ktory grozila kara slupka .... 3 Na apel blok nie maszerowal dosc sprawnie, lub nie spiewal dosc skladnie niemieckich piesni - calemu blokowi wyznaczono za kare sport4 po wieczornym apelu lub na niedziele... Zarzadzen wydawano mnostwo, ale zmienialy sie one, jak w kalejdoskopie. Co dzis byto nakazane, jutro juz byto wzbronione i odwrotnie. Nowi wiezniowie, zaskoczeni tym wszystkim, myslac kategoriami ludzi normalnych, rzucali czesto pytania: Dlaczego, poco, co z tego wyniknie? Pytania najzupelniej niedorzeczne. W obozie bowiem cokolwiek sie dzialo bylo oczywistym zaprzeczeniem logiki i zdrowego myslenia, a zycie w nim plynelo wartkim potokiem wypadkow z nieprawdopodobnego zdarzenia.... Jak wytlumaczyc np., ze w pokoju duzym 9.50 x 8 m. w ktorym musialo sie dusic przecietnie 150-200 osob 5 byly stoly, nawet lakierowane, ale nic wolno bylo przy nich jadac; ze byla pewna ilosc stolkow, ale nie zawsze pozwolono na nich siadac; ze podloga az blyszczala, bo tak piqknie ja froterowano, ale stala sie ona udreka, gdyz za kazdym wejsciem na izbe nalezalo zdejmowac obuwie, bez wzgledu na pogode; i pore roku; ___________________________________________________________ 1) W r. 1945 w tym samym obozie znajdowalo sie 42 tysiace, gdyz sciagano tu wiezniow ewakuowanych skadinad pod naporem wypadkow wojennych. 2) Kazda rozmowa z wladzami obozowymi, ktore miescily sie w domu nad glowna brama, poprzedzona byla dlugim, nieraz kilkugodzinnym staniem przed brama. 3) Lancuchem wiazano rece na plecach.i wieszano na belce na przeciag godziny. 4) Tej milej nazwy naduzywano, rozumiejac przez sport bardzo meczace, zwlaszcza o glodzie i ogolnym wyczerpaniu, cwiczenia karne. 5) W r. 1945 - 370 do 500 osob. ____________________________________________________________ W obozie byl szpital podobno znakomicie wyposazony w najbardziej nowoczesne urzadzenia (byl more pochodzily z Polski, Francji, Czech lub Jugostawii). Coz z tego, kiedy zglosic sie do szpitala bylo rzecza az nadto ryzykowna. W najlepszym wypadku mozna bylo z ambulatorium wyleciec z rozbita niechirurgicznym narzedziem glowa; w najgorszym - mozna bylo byc przyjetym, ale rowniez wyprawionym na tamten swiat przy pomocy tak niewinnego 6rodka, jak smiertelny zastrzyk. W obozowej lecznicy byto wszystko, tylko nie mial kto leczyc. Lekarzom, ktorych sporo w obozie, pod groza smierci nie wolno bylo udzielac ani wskazan, ani zadnych zabiegow. Jesli zas lekarz przypadkiem znalazl sie w szpitalu, mogl najwyzej zamiatac izbe, odkazac termometry, wynosic naczynia po chorych. W obozowym szpitalu "leczyli" natomiast rzeznicy, piekarze, zdeprawowani homoseksualnymi praktykami mlodziency, ktorzy z reguly slabo czytali i jeszcze gorzej pisali. Byly rozne dzialy pracy. Na wielka np. skale uprawa roslin i ziol lekarskich kto tym zarzadzal? Czy fachowcy, dyplomowani agronomowie, zielarze, ktorych duzo byto w obozie ? Gdzie tam: Przodownikami6 tych robot byli znowu slusarze, gornicy, konduktorzy - slowem ci wszyscy, ktorzy w zyciu swoim nie mieli nic do czynienia z rola, ani z hodowanymi ziolami. ____________________________________________________________ 6) Przodownik t. w. "capo" byl wiezniem, ale w duzej wiekszosci podwladnych swoich maltretowal nie mniej od SS-manow. ___________________________________________________________ Tych kilka przykladow wystarczy do udowodnienia, ze obozy koncentracyjne powstaly w Niemczech po to, aby ludzi normalnych, ktorzy mieli nieszczescie dostac sie tutaj, oglupic, otumanic, uczynic bezwolnym narzedziem w rekach oprawcow, zatrzec wszelki indywidualny wizerunek czlowieka, pognebic psychicznie, wreszcie znieprawic moralnie, zanim sie ich zniszczy fizycznie. Gdyby sie wszystko i zawsze dzialo wedlug przewrotnej woli tworcow narodowego socjalizmu, zeslani do obozow wiezniowie nie wyszliby z nich juz nigdy. O ile na wolnosci opowiadano cynicznie, ze aresztowani jada na kilkutygodniowe przeszkolenie lub na nauke jezyka niemieckiego, o tyle w obozie wbijano otwarcie w pamiec prawde, ze nie wychodzi sie stad juz nigdy. Powtarzali ja czesto SS-mani, a za nimi blokowi, izbowi, pisarze, fryzjerzy, "capowie". "Zapomnijcie na zawsze, zegcie czyms byli w zyciu", "do stanu kaplanskiego nie wrocicie juz nigdy" - oto motyw, ktory sie czesto powtarzal w licznych przemowieniach, jakich nie skapili oprawcy wszelakiego rodzaju przy lada okazji. Nawet, gdy walil sie juz w gruzy pod ciosami poteznych uderzen wojsk sprzymierzonych gmach panstwa narodowych socialistow, na kilka zaledwie dni przed koncem, ukazal sie jeszcze rozkaz Himlera z dnia 14 kwietnia 1945, otrzymany w Dachau dnia 24 kwietnia 1945, ktory brzmial doslownie: "O przekazaniu'(obozu) nie ma mowy. Oboz ma byc - natychmiast ewakuowany. Zaden wiezien nie moze zywy dostac sie; w rece aliantow.7 ----------------------------------------------------------- 7) Rozkaz wreczony SS Pohlowi za posrednictwem oficera SS Schwartza d. 24. 4. 1945 r.: die Uebergabe kommt niocht in Frage. Der Lager ist sofort zu evacuiren. Kein Heftling darf lebendig in der Haende der Allierten kommen. Die Heftlinge haben sich grauerhaft gegen ziewilbevolkerung im Buchenwald bekommen". ------------------------------------------------------------ W swietle tego faktu, ze trzeba wyniszczyc ludzi, staje sie dopiero zrozumialy caly ten olbrzymi splot potwornosci i okrucienstw, ktore doprowadzily do smierci wielu milionow ludzi, a w tym tysiecy ksiezy polskich. Na szczescie losami narodow i poszczegolnych jednostek rzadzi Opatrznosc. Jej dzialania moze nigdy nie odczuwalo sie I tak inie, tak dotykalnie, tak blisko, jak tam w obozie, gdy czlowiek byl niczym, mniejszym od plaza, slabszym od trzciny zdanej na powiew lekkiego nawet wiatru, - a jedak przetrwal. -To tez nigdy w zyciu nie plynelo z serc wierzacych tak gleboka i serdeczna modlitwa do Tego, ktory pamieta o "ptakach niebieskich" i lilijach polnych", jak wtedy, gdy glod miesiacami skrecal kiszki, puchlizna znieksztalcala oblicza, a najblizsi z przyjaciol dzien w dzien odchodzili na zawsze... Najglebsza ascetyczna rozprawa o cierpieniu nie dala nigdy tak jasnego pojecia o tajemnicy cierpienia a zarazem jego koniecznosci w dziele zbawienia, jak wspoicierpiec z Chrystusem i bezposrednie z Nim przezycie kalwaryjskiej drogi. ICH WINA.... Duchowienstwo polskie z malymi wyjatkami aresztowano masowo, w kilku terminach okreslonych z gory zabrano wszystkich ksiezy, ktorzy wytrwali na swoich stanowiskach, z diecezji poznanskiej, gnieznienskiej, wloclawskiej, z czesci diecezji lodzkiej, warszawskiej, wielka ilosc z diecezji pomorskiej. Naogol usunieto ksiezy z tych terenow Panstwa Polskiego, ktore wcielono gwaltem do Rzeszy. Aresztowano ksiezy bez podania zadnych motywow, uzasadnien, racyj, bez sledztwa, przesluchan; bez oskarzenia sadu i wyroku. Trzymano ich tygodniami i miesiacami w wiezieniach w warunkach okropnych, a pozniej wywozono do roznych obozow koncentracyjnych, co okreslano cynicznie mianem "przeszkolenia". Mimowoli nasuwa sie pytanie, dlaczego to wszystko, za jakie zbrodnie; Nie bylo zbrodni w pospolitym tego slowa znaczeniu. Nie bylo przestepstw nawet w znaczeniu politycznym, gdyz w razie przeciwnym wytaczanoby procesy, rozdmuchiwanoby je daleko i szeroko ze wzgledow propagandowych. Wina byla gdzieindziej. Ich zbrodnia polegala na tym, ze byli 1-o ksiezmi i 2-0 Polakami. Wychodzac z zalozen ogolnych, na ktorych wspieral sie narodowy socjalizm, mozna uzasadnic, ze duchowienstwo w ogole, ksieza zas polscy w szczegolnosci w panstwie Hitlera nie byli potrzebni. Co wiecej - ksieza polscy przez swoj scisly zwiazek z ludem, przez to, ze w spoleczenstwie zajmowali ustalona pozycje, stawali sie niebezpieczni, zwlaszcza na terenach polskich, wlaczonych gwaltem do Rzeszy. Byla procz tego inna jeszcze, glebsza przyczyna, dla ktorej trzeba bylo duchowienstwo polskie wyniszczyc. Oto u podstaw kultury polskiej leza mocno pierwiastki religijne, scislej katolickie. Usunac je - znaczylo zniszczyc tysiqcletnia kulture narodu polskiego, na ktorej wielkosc i glebie jedne narody patrza z nieklamanym podziwem, inne zas z zawiscia i nietajona obawa przed jej przemoznym wplywem i atrakcyjna sila. Zniszczyc religijne zycie znaczylo jeszcze uczynic dla Polaka niezrozumiala wspaniala literature ojczysta, wielka sztuke, bogata muzyke; znaczylo zaprzec sic dziejow wlasnych. Wyrwac z dusz polskich wiare ojcow, znaczylo wreszcie pozbawic narod jedynej ostoi w dniach upadku i powszechnej wzgardy; ostoi, co sily dawala do przetrwania i wlewala otuche na inna, lepsza przyszlosc.... Wiedzieli o tym tworcy Trzeciej Rzeszy. Juz w Mein Kampf narod polski w swej przewaznej wiekszosci skazany byl na zaglade, resztki zas jego, pozbawione przewodnictwa duchowego i intelektualnego, mialy stanowic sile robocza dla "narodu panow", jak siebie w swojej pysze okreslali Niemcy. Do tego wlasnie celu, aby wyniszczyc narod polski, nalezalo naprzod zniweczyc wszelkie przejawy jego wielowiekowej kultury i tradycji. Stad to gromadne w Polsce palenie na stosach wspanialych bibliotek lub przerabianie na papier bezcennych ksiegozbiorow publicznych i prywatnych 1), stad rabunek dziel sztuki koscielnej i swieckiej, stad burzenie kosciolow i krzyzow przydroznych zaraz w pierwszych dniach po wkroczeniu do Polski wojsk napastniczych. ____________________________________________________________ 1) M. in. biblioteke Wyzszego Seminarium Duchownego we Wloclawku, liczac okolo 100 tysiecy tomow, w tym ponad 1.100 rzadkich inkunabulow, czesciowo wywieziono, czesciowo przerobiono w miejscowej papierni. Zmarnowano doszczetnie bogata biblioteke; i muzeum diecezji plockiej Zniszczono prywatne ksiegozbiory profesorow, stanowiace w niejednym wypadku dorobek calego zycia. ____________________________________________________________ Nalezalo jednak, i to przede wszystkim, zniszczyc religijne zycie ludu polskiego. I oto na wielkiej polaci kraju zamknieto dla Polakow w latach 1939-1941 wszystkie koscioly, wydano zakaz uzywania jezyka polskiego nawet przy spowiedzi, w praktyce zabroniono spelniania wszelkich religijnych praktyk. W tym tez celu, i glownie dlatego, aresztowano w kilku terminach wszystkich z nielicznymi wyjatkami ksieziy i wywieziono ich do obozow koncentracyjnych. Wiedzial najezdzca, ze to najkrotsza i najpewniejsza droga do wytepienia polskosci i zatarcia po niej wszelkich sladow. Ich wina polegala na tym, ze byli ksiezmi i Polakami. ARESZTOWANIE, JAKICH WIELE.... Wybitnym potwierdzeniem, ze jedyna "wina" duchowienstwa polskiego byla ta, o ktorej mowa wyzej, sa charakterysczne okolicznosci, w jakich aresztowano ksiezy biskupiego grodu Wloclawka . W pierwszej polowie paidziemika 1939 r. wraz z nauczycielstwem szkol powszechnych i srednich aresztowano kilkunastu ksiezy prefektow 1). Pod koniec paidziernika ks. Biskup sufragan Michal Kozal otrzymal wezwanie na konferencje do biura Gestapo. Tam z wyszukana grzecznoscia wyrazono zyczenie, aby przy obopolnym porozumieniu uporzadkowac religijne zycie diecezji. Gestapo zazadalo mowienia kazan w jezyku niemieckim. Po wyjasnieniach, ze to niemozliwe, godzilo sie na jezyk polski pod warunkiem jednak, ze wszystkie przemowienia beda pisane i od czwartku kazdego tygodnia przygotowane do ewentualnej kontroli wladz policyjnych. Szef Gestapo ponadto przyrzeki wyjasnic sprawe aresztowanych prefektow, ks. Biskup zas obiecal przygotowac odpowiednie zarzadzenie o pisaniu kazan na dzien siodmy listopada. ____________________________________________________________ 1) Przezylo tylko dwoch; wszyscy inni zmarli w obozach. ____________________________________________________________ Dnia 7 listopada 1939 r., o godzinie trzeciej po poludniu, w lokalu Gestapo przy ulicy Brzeskiej, przyjeto zarzadzenie biskupie o pisaniu kazan i oswiadczono ze swej strony, zawsze z ta wyszukana grzecznoscia, ze aresztowani przez nieporozumienie ksieza prefekci beda po kilku tygodniach zwolnieni. W dalszej rozmowie zapewniono, ze na przyszlosc, bez waznej przyczyny, o ktorej Biskup bedzie zawsze powiadamiany, nowych aresztowan nie bedzie. Dzialo sie to dnia siodmego listopada 1939 roku o godzinie pietnastej. Tegoz dnia siodmego listopada 1939 r. o godzinie dwudziestej pierwszej aresztowano wszystkich ksiezy miasta wloclawka, w liczbie czterdziestu czterech z J. E. Ksiedzem Biskupem Michalem Kozalem na czele. 2) ____________________________________________________________ 2) Wsrod aresztowanych znajdowalo sie; trzcch emerytow, z kt6rych kazdy liczyl sobie ponad siedemdziesiat lat, oraz gromadka alumnow miejscowego Wyzszego Seminarium Duchownego. Z liczby 44-ch zmarlo 25. ____________________________________________________________ Byto to aresztowanie, jakich wiele.... PANOWIE ZYCIA I SMIERCI. Obozy koncentracyine w Niemczech byly poteznym w rekach Gestapo srodkiem do obezwladniania nietylko otwartych przeciwnikow narodowego socjalizmu, wiec komunistow i katolikow, ale wszystkich elementow podejrzanych chodzby o zdolnosc do samodzielnego myslenia politycznego. Bezposredni jednak nadzor nad zeslanymi wiezniami w obozach sprawowaly specjalnie w tym celu szkolone oddzialy SS. Hierarchia wladzy obozowej przedstawiala sie; nastepujaco. Na czele stal komendant. Byl nim zazwyczaj oficer SS w randze, ktora odpowiadala mniej wiecej stopniowi kapitana lub majora. Oczy wiezniow jednak nie byly godne ogladac zbyt czesto oblicza komendanta. Pokazywal sie rzadko, zazwyczaj z okazji wizyt w obozie wybitniejszych osob sposrod partii, generalicji, swiata niemieckiej nauki i t.p. Organem wykonawczym komendanta i wlasciwymi rzadcami byli dowodcy obozowi (Lagerfuhrer) w liczbie trzech - czterech, oficerowie SS stopni najnizszych, a nawet podoficerowie. Poza tym wazna figura byl jeden lub dwoch podoficerow raportowych (Raportfuhrer), ktorzy odbierali apel rano i wieczorem, oraz kierownik urzedu pracy (Arbeitsdienstfuhrer), ktory w porozumieniu z glowna kancelaria obozowa przydzielal ludzi do roznych robot wewnetrznych i poza obozem. U dolu wreszcie hierarchii stal tlum szeregowych lub podoficerow SS, wyszkolonych specjalnie i przeznaczonych do "czulej" opieki nad wiezniami; byli to takze "wodzowie" , gdyz oficjalna ich nazwa w "pieknym" jezyku niemieckim brzmiala: Blockfuhrer. Nawet przecietny obserwator, patrzac na tych wszystkich Lagerfuhrerow, Raportfuhrerow, Arbeitsdienstfuhrerow, Komandofuhrerow, Blockfuhrerow i t.p., musial dojsc do przekonania, ze kazdy z nich nosil cos z majestatu i godnosci pierwszego Fuhrera w Rzeszy... Po przyjsciu do obozu jedna z instrukcji zaznajamiala ogluszonego wieznia o wszystkich stopniach podoficerskich i oficerskich SS, aby, bron Boze, nie uchybil w tytule, a nastepnie pouczala o obowiazku oddawania honorow. "Poniewaz kazdy zolnierz SS", opiewala instrukcja, "jest przelozonym wiezniow przeto naleza mu sie odpowiednie honory a rozkazy jego musza byc wykonywane slepo i bez zadnych zatrzezen. Przy spotkaniu wiec najzwyklejszego zoldaka SS, wiezniowie zdejmowali czapki i odwroceniem glowy oddawali mu wojskowy poklon. Nie trieba dodawac , ze zagadnieci musieli stac na bacznosc wyciagnieci jak struna. Jezeli taki wladca, ktory az nazbyt czesto nie umial poprawnie mowic po niemiecku., zjawial sie w baraku na izbie, rozlegala sie donosnym glosem komenda "bacznosc" (Achtung) i wszystko zamieralo w bezruchu. Na glowy nieostroznych, czy zbyt powolnych w wykonaniu komendy, oprocz okropnych wyzwisk i przeklenstw, sypaly sie razy tym, co bylo pod reka - stolkiem, obuwiem, metalowa miska i in. sprzetami. Bardzo czesto, nadto, sporzadzano meldunek, za niesubordynacje, co w skutkach pociagalo kare stupka. Ten sam zreszta bezruch obowiazywal i chorych w szpitalu z ta roznica, ze zamiast sta, nalezalo wyciagnac sie w lozku z wylozonymi na koldrze rekoma. Z jeszcze wieksza parada oddawano honory oficerom SS wszystkich stopni. Gdy ktory z nich pojawil sie przed blokiem maszerujacym w zwartym szyku, padal rozkaz: "Czapki zdjac." Na placu apelowym natomiast odkrywaly sie glowy wszystkich zebranych blokow. Pozdrawiani w tez sposob obozowi wladcy nie odpowiadali nigdy na poklon. Nie raczyli nawet patrzec na taki nikczemny objekt, za jaki w ich mniemaniu uchodzil kazdy wiezien. Na punkcie jednak swojej wielkosci byli SS-mani ogromnie wrazliwi. Niepostrzezenie sledzili kazdy ruch wieznia, nawet wyraz jego twarzy. Biada mu, jesli np. w obecnosci. SS-mana osmielil sie .... usmiechnac. Ciekawe, jak ci ludzie nie mogli zniesc usmiechu wieznia. Byc moze smiech taki byl niemym wyrzutem ich katowskich sumien.... Ci dozorcy w mundurach SS, od komendanta poczawszy, a na zwyklym zolnierzu bez szarzy skonczywszy, byli wszyscy panami zycia i smierci w obozie. Nikt z nich za smierc wieznia nie odpowiadal. Zabijali tez wprost, mordowali z wprawa i upodobaniem, woleli jednak raczej pastwic sie nad ofiara tak dlugo az w powolnej mece nie wyzional ducha. Kazdego np., kto byl w Sachsenhausen z groza przejmuje nazwisko Schuberta, podoficera SS, przydzielonego specjalnie do ksiezy. Wystarczylo mu "podpasc", to znaczy nie podobac sie; z twarzy, wzrostu, glosu, - zreszta trudno powiedziec dlaczego, zeby w okreslonym czasie, powiedzmy trzech dni, zamknac na zawsze oczy.... Kto z ksieiy, co byli w Dachau roku 1941-1942, nie wstrzasa siet; na mysl o krwawym Mendeleinie, ktory po swych zmaltretowanych do krwi ofiarach, lezacych na ulicy w blocie, potrafil deptac ciezko podkutymi butami zoldaka? Tym to panom zycia i smierci na laske i nielaske; zdani byli ksieza polscy. "PROMINENCI". Panowie z SS w mordowaniu i dreczeniu ludzi poslugiwali sie chetnie wiezniami w mysl starej zasady - "niech sie pozeraja sami". W tym tez celu stworzyli lancuch wladz wewnetrzno- obozowych "prominentow" zlozony z wiezniow, od ktorego w rownym stopniu, a moze jeszcze wiekszym, zalezalo zycie innego wieznia. Czolo tego lancucha stanowil obozowy (Lageraeltester). Trudno okreslic scisle obowiazki tego swego rodzaju "campi familias", boc, jak wiemy, nic w obozie nie bylo okreslone dokldnie. Wplyw jego jednak na wewnetzne sprawy obozu dyscypline i zycie wiezniow byl ogromny. On glownie dogladal czystosci na blokach, czuwal nad porzadkiem przy wymarszu do pracy, na apele i na placu. Od niego zalezaly w duzej mierze nominacje blo-kowych i izbowych. Uczciwy obozowy mogl wiele zdzialac dla zlagodzenia ciezkiej doli swych kolegow, rownie jak on wiezniow. Niestety, na stano-wiska te wyplywaly z reguly lombrozowskie, napietnowane zbrodnia typy. W Dachau w latach 1941-1943 obozowym byl niejaki Cap (czytaj Kap). Fakt, ze tak dlugo byl przy wladzy tam, gdzie wszystko bylo plynne, juz daje duzo do myslenia. Z istnieniem Dachau nazwisko Cap'a zwiaane bedzie na zawsze. Maly, otyly 1) na palakowatych nogach, z oczyma lekko zezo-watymi, osadzonymi gleboko i wasko. Widzialo sie go czesto, jak z czapka w reku, przy rowerze Lagerfuhrera lub Raportfuhrera biegl zdyszany, tlumaczac im zapewne potrzebe nowych rygorow i obostrzen w obozie. Ten Cap darzyl specjalnie "czula opieka ksiezy polskich. Dopilnowal zawsze, aby ich bloki otrzymaly "odpowiednich" przelozonych. 2) Postaral sie w pore aby "polskim klechom nie przydzielono wyjatkowo w tym tygo-dniu dobrej kantyny 3). Zatroszczyl sie pilnie aby ksieza staruszkowie po szescdziesiatce I siedemdziesiatce przecwiczyli odpowiednia ilosc godzin na placu apelowym lub stali przed blokiem na zimnie deszczu i sniegu. W nie-dzie1e zarzadzil troskliwie gruntowne porzadki na bloku aby tylko nie dopu-scic do spokoju i wytchnienia. Capowi zawdzieczalo sie wiekszosc zlosliwych pomyslow i szykan duchowienstwa polskiego. On i jego pomocnik krazyli jak wilki, szukajac okazji do wymierzenia dotkliwej kary. -------------------------------------------------------------------------- 1) Tam, gdzie dorosli mezczyzni o wzroscie 1.7O-1.8O wazyli ponizej 40 kilogra-mow, byli, a jakze wiezniowie otyli; 2) Jemu bloki ksiezowskie zawdzieczaly takich blokowych jak Zier i Becher o ktorych mowa nizej 3) W r. 1941 kantyna sprowadzala t. zw. chleby norymberskie, cos w rodzaju bulek nadziewanych owocami. Z rozkazu Capa nie wolno bylo tych chlebkow dostarczac ksiedzom. ________________________________________________ Drugim skolei byl obozowy nadzorca robot (Lagercapo), ktory mial po-wierzony sobie nadzor nad wewnetrznymi pracami w obozie. Byl nim w tych ciezkich czasach roku 1941 niejaki Hentschel. Jego to staraniem prawie wylacznie ksieza polscy sprzatali j wywozili taczkami snieg w czasie bardzo surowych zim roku 1940-1941. Prace te bez odzienia, bez obuwia i o glodzie pochlonely dziesistki ofiar. Ten Heutschel 1ubial popisywac sie swoja wymowa. Zwolywal blok, nakazywal stac na bacznosc i zmuszal ksiezy do wysiuchiwania swego religijnego credo. "Ja sie waszego Boga nie boje", slyszalo sie czesto, jak b1uznil.1) Na stanowisku nadzorcy wewnetrznych prac obozowych znalazl sie jed-nak, co prawda krotko, takze i uczciwy czlowiek, ktoremu nalezy sie slow kilka wdziecznej pamieci. Wagner, majster murarski, czy przedsiebiorca budow-lany z zawodu, komunista z przekonan, odczuwal bolesnie kazda niesprawie-dliwosc I krzywde blizniego bez roznicy narodowosci, stanu i przekonan. Ksiezom polskim wspolczul i w miare moznosci chronil ich przed wyjatko-wymi szykanami.2) Nalezy mu sie tym bardziej wdziecznosc, ze ludzi spra-wiedliwych, bedacych przy wladzy w obozie, nie wyliczylby na palcach jednej nawet reki. Nastepni w tym lancuchu - to blokowi (Blockaeltester). Ludzie z laski Capow i Hentschlow; przynajmniej z ich szkoly. Nie tylko wykonywali slepo rozkazy z gory i przesadzali w gorliwosci, ale, aby sie utrzymac na po-wierzchni lub z pobudek swoistej ideologii, silili sie na pomysly, aby gnebic, maltretowac i niszczyc zycie rowniez, jak i oni, wieznia. Bolesnie nadzwyczaj w pamieci ksiezy polskich zapisaly sie zwlaszcza dwa nazwiska blokowych o duszach zbojeckich - Zier'a I Becher'a, zwanego "bawolem"3). Pierwszy zanim zeslano go do obozu, sluzyl w szeregach SS, drugi, przed przybyciem do ksiezy, wykanczal Zydow na bloku karnym. Obydwaj mieli za soba bogata przeszlosc, zdradzali wspolne zamilowania, zlaczyla ich nienawisc do Polakow i ksiezy. Nic dziwnego, ze porozumieli sie szybko i widzialo sie, jak ci dwaj przyjaciele w dzien dzien radzili dlugo nad metodami, aby przypadkowym podwladnym nie tylko dokuczyc ale ich jak najwiecej wytepic. ------------------------------------------------------------------------ 1) Hentschel i Cap w nagrode "zaslug" zostali zwolnieni i poszli do wojska walczyc o idealy Trzeciej Rzeszy. 2) Ten sam Wagner, na stanowisku przodownika (Capo) przy budowie krematorium, ocalil zycie wielu slabszym ksiezom przez to ze dawal im lzejsze roboty. 3) Wysoki, tegi i bardzo silny. ________________________________________________ Byl to rok 1942, rok wielkiego glodu, rok masowych inwalidzkich tran-sportow na stracenie, rok przeroznych doswiadczen chorobowych na zdrowych ludziach. W tym tez roku ci dwaj blokowi zastosowali niebywale nawet na obozowe stosunki praktyki. Prawie codzienna szczegolowa i meczaca rewizja w poszukiwaniu wszystkiego - papieru toaletowego oraz papieru i szmat, ktoreby chronily plecy przed deszczem, sniegiem i dotkliwym zimnym wichrem; w poszukiwamu scyzorykow, sznurkow, drugiego swetra, drugiej chustki do nosa, notatek czy zapiskow I t.p. Po wyczerpujacej dwunastogo-dzinnej pracy, po dlugim meczacym apelu wieczornym, dwa bloki ksiezy pol-skich musialy jeszcze maszerowac bez konca, cwiczyc zwroty w prawo, lewo, zdejmowac na rozkaz czapki, biegac...., zanim blokowi zezwolic raczyli, aby wejsc na izbe i wypic ostygla juz zupe lub ziolka zwane herbata. A potym? Potym w szalonym tempie, przy nieustannych wrzaskach, popychaniu i biciu, trzeba bylo myc naczynia, czyscic ubranie, obuwie, myc sie przed spaniem, gdyz swiatio gaslo i wszyscy musieli byc w lozkach o 9 godzinie. Zier I Becher przy lada okazji bili az do krwi, az do utraty przytomnosci katowanej ofiary. Oni tez glownie zestawiali spisy tych, ktorych wyslano z transportami inwalidow, wiedzac ze sa to transporty na smierc. Ci dwaj tylko blokowi sa wspolwinni sa smierci doslownie setek ksiezy polskich. A ich pomocnicy - izbowi (Stubeaeltester) - dostrajali sie do kursu, jaki nadawal blokowy, a w okrucienstwie i zlosliwosci potrafili dorownac naj-gorszym. Niepodobna wspominac wszystkich nieslawnych ich wyczynow i wymieniac nazwisk. Nie mozna jednak powstrzymac sie aby nie przekazac potomnym odstraszajacego przykladu czlowieka-potwora, ktorego specjal-noscia bylo pastwienie sie nad starcami napoly juz niedoleznymi. Nazywal sie Willi Eichel, przezywano go zas krotko: kretyn. Bedac chorobliwie po-dejrzliwym, sledzil kazde slowo, poruszenie, wyraz twarzy osoby, zazwyczaj starca, na ktora zwrocil uwage a pozniej bil nieludzko, pozbawial jedzenia lub skazywal na prace ponad sily. Oto galeria typow, od ktorych zalezal ksiadz polski, typow, ktore bylyby ciekawym tematem studiow nad psychopato1ogii czlowieka. Nie koniec jednak na tym. Galerie "prominentow" uzupelniali pisarze, kantyniarze, fryzjerzy, personel pomocniczy, wiec zastepca izbowego i sluzba domowa. Wysoko stala obozowa kancelaria (Schreibstube), gdzie zasiadala takze "elita". Zadaniem pisarza bylo sporzadzanie wykazu liczbowego bloku przed apelem rannyn i wieczornym tak, zeby wiadome bylo, ilu jest w pracy, w ja-kich dzialach, ilu w szpitalu, a ilu t.zw. nieprzydzielonych, bez stalego zajecia. Pisarz mial duzy wplyw na wyznaczanie rodzaju pracy, a po tym.... wtraca sie do wszystkiego. Poniewaz w zespole prominentow blokowych zazwyczaj on jeden umial poprawnie mowic, pisac i liczyc, on jeden posiadal jakies przy-najmaiej wyksztalcenie, wiec przy odrobinie sprytu wywieral duzy wplyw na blokowego, a takze na innych. Niestety znowu ten wplyw byl przewaznie ujemny. Niejednemu z ksiezy polskich stoi przed oczyma bolesny obraz, jak konajacego na apelowym placu starca-kaplana pisarz w otoczeniu blokowego i kilku izbowych, wsrod drwin i smiechow, "badal" nogami, czy juz "doszedl" .... Mowilo sie powszechnie, ze z inicjatywy tego wlasnie pisarza ksieza polscy byli wybrani na doswiad-czenia z malaria i flegmona. Jakze inaczej role swoja pojmowal w tym czasie inny pisarz na bloku rowniez polskim. Dowiodl, ze i w Dachau przy dobrej woli, uczciwosci i odrobinie solidarnosci plemiennej mozna bylo niejedno zycie uratowac dla Polski.1) ------------------------------------------------------------------------ 1) Ze zrozumialych wzgledow pominieto nazwiska. ------------------------------------------------------------------------ Zdawaloby sie, ze w czasach, gdy w kantynie nie bylo zywnosci, stanowisko kantyniarza nie bylo potrzebne. Gdzie tam! Praca kantyniarza rosla i zwiekszala sie w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do zmniejszajacych sie zakupow. Jak to wyjasnic? Dosc prosto. Poniewaz ksieza polscy otrzymywali pieniezna pomoc od swoich rodzin i prawie kazdy z nich mial na swoim koncie 100-200 Reichmarks, chodzilo przeto o uzycie sposobow, ktoreby te pieniadze zdolaly systematycznie wypompowywac. Naduzycia w kantynie - placili ksieza polscy; pokrycie nieograniczonych potrzeb blokowego3 izbo-wych, pisarza, kantyniarza - brano z kont ksiezy polskich; "organizacja" -dawali ksieza polscy; tworzenie biblioteki obozowej - wyrownywali ksieza polscy; kupno instrumentow dla orkiestry - placili rachunki zawsze ksieza polscy. A oto kilka faktow. W grudniu 1940 przywieziono do Dachau z roznych innych obozow kilkuset ksiezy. Na wstepie ogloszono im, ze, o ile chca korzystac z kantyny, musza wpIacic zgory ponad 20 tysiecy Rm. Wplacono je. W zamian za to w kilka dni pozniej wlozono do kazdej szafki (na dwie a1bo trzy osoby) szczotki do ubrania lub do obuwia i papier toaletowy, towar, ktory od lat lezal na skladzie. Blokowi, izbowi, kantyniarze, pisarze, fryzjerzy otrzymywali z kantyny wszystkie zakupy i to przede wszystkirn zywnosciowe za pieniadze ogolu. Dopiero z tego, Co zbywalo, a zbywalo rzadko, rozdzielano na izbie i to w kolejce, ktora przypadla raz na iles tam tygodni. Zakupy zywnosciowe dostarczane na blok w rnniejszej ilosci z reguly nie dochodzily do tych, co za nie placili. Albo kupowano papierosy. Placic musieli wszyscy, wydawano zas je tylko niektorym. Z reszty, za cudze pieniadze, tworzono rezerwy dla personelu i uzywano ich jako srodka platnicezego przy "organizowaniu" na swoje osobiste potrzeby roznych rzeczy. Tak bylo w r. 1941 i tak przewaznie pozostalo jeszcze w r. 1945. Nic dziwnego, ze w tych warunkach kantyniarz, a jak zlosliwi trawestowali kanciarz, mial duzo roboty; musial umiejetnie sporzadzac bilanse w kantynowych ksiakach na bloku. Skromna i nieoficjalna stanowiskiem osoba zastecy izbowego. Byl nim kolega z tej samej najczesciej izby. Pierwszym jego zadaniem bylo spelniac role tlumacza, poniewaz wiezniowie nie znali naogol jezyka niemieckiego, dalej posredniczyc rniedzy izba a jej przelozonym, wyjasnic niejedno nie-porozumienie i w ten sposob oszczedzic kolegom przykrosci, jesli nie utraty zdrowia a nawet zy cia. I znowu wysuwali tu sie naogol ludzie z duzym tupetem, lecz malym poczuciem solidarnosci kolezenskiej. Dostrajali sie do upodoban izbowego, stawali sie gorliwymi wykonawcami jego woli, czesto odgadywali mysli, kt6rych on nie mial. W ten sposob zamiast ochrony, w tlumaczu spotykali koledzy czesto nowy jeszcze instrument udreki. Z malymi wyjatkami nie dorastali do roli. Wreszcie wieksza lub mniejsza gromada sluzby pokojowej - mlodzien-cow nadobnych - pod rozkazami izbowego i jego zastepcy zaliczala siebie chetnie do prominentow, lecz w przewaznej wiekszosci nie zostawila po sobie we wspomnieniach wiezniow rnilej pamieci. Wszyscy ci ludzie w najciezszych czasach nie zaznali glodu, nie wiedzieli, Co to praca, zimno, deszcz lub snieg. To bylo ich szczescie i z tego cieszyc sie trzeba. Oni jednak, kazdy na swoj sposob, chca sie utrzymac na powierzchni obozowego zycia, jesli nawet nie przyczyniali sie do wyczerpania i smierci kolegow wprost, to swoja niezyczliwa postawa, wrzaskiem, grozba (byly wypadki bicia) stwarzali atmosfere nerwowego podniecenia i niepewnosci, ktora skracala zycie ubocznie.
|